niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdział 1



 Rano ledwo zwlekłam się z łóżka, w sumie jak zawsze. W żłówim tempie zabrałam ubrania i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki i orzeźwiający prysznic. Byłam strasznie spięta, więc lekko rozmasowałam sobie ramiona. Po wyjściu z kabiny wzięłam się za rozczesywanie, a potem suszenie i prostowanie moich włosów. Kiedy to skończyłam umyłam zęby i ubrałam się. Założyłam na siebie miętową koszulę z kołnierzykiem, na grubych ramiączkach i białe spodenki. Do tego skarpetki i miętowe trampki. Idealnie.
  Zeszłam na dół do brata i siostry, którzy kończyli śniadanie. Wyciągnęłam z lodówki jogurt i usiadłam na blacie kuchennym aby go skonsumować. Potem szybko pojechaliśmy na lotnisko, w obawie, że moglibyśmy spóźnić się na lot. Ledwo zdążyliśmy. Odprawa minęła dosyć szybko, na szczęście. W samolocie siedziałam przy oknie. Cały czas wpatrywałam się w nie, bez jakiegoś konkretnego celu.
  Lot byłby przyjemniejszy, gdyby nie to, że jakiś facet, który siedział za mną, po prostu zwymiotował. Przez ten smród mi zrobiło się niedobrze, jednak jakoś udało mi się uniknąć 'katastrofy'. Wylądowaliśmy około piątej po południu, a w mieszkaniu mojego brata byliśmy jakieś dwie godziny potem. Podróż taksówką trwała tak długo, ponieważ kierujący jechał jakieś 40/h.
  Kiedy w końcu znaleźliśmy się w domu Andiego nie mogłam pohamować radości. Dlaczego ? Bo wyobrażałam sobie jak to ułożę się i od razu zasnę. Więc wzięłam tylko swoje walizki i poszłam na drugie piętro, gdzie według wskazówek mojego brata miał znajdować się mój pokój. Z malutkimi trudnościami odnalazłam go. Był wspaniały. Poczułam, że będzie takim prawdziwym schronieniem. Ułożyłam się na łóżku, a zaraz po tym przyszła do mnie Ola. Położyła się obok mnie i obie zasnęłyśmy. Ja spałam do samego rana, ale kiedy się obudziłam, mojej siostry już nie było. Zeszłam na dół w ubraniach z dnia poprzedniego, ale nikogo tam nie zastałam.
- Andi ! -zawołałam kilka razy.
  Nic, cisza. Gdzieś ich obydwoje wywiało. Więc nie mając nic lepszego do roboty, wygodnie rozsiadłam się przed telewizorem. Moje szanowne rodzeństwo wróciło jakieś dwie godziny później. Ola biegała z bananem na twarzy z niewiadomego mi powodu. Stwierdziłam, że nie będę pytać z czego jest taka zadowolona. Poleżałal jeszcze chwilę na kanapie i poszłam do kuchni. Zaglądnęłam do lodówki i wyciągnęłam z niej pomidorki koktajlowe i jogurt naturalny. Przysiadłam się do stołu i zaczęłam konsumować.
- Dzisiaj wychodzę. Zostaniecie same ? - zaczął mówić mój brat.
- Mhmm...
- Czyli chcesz kogoś żeby was przypilnował ? Da się zrobić.
- Nie, nie, nie. A gdzie wychodzisz, jeśli można wiedzieć ?
- Idziemy z Cariną do kina.
- Uuuuu.
  Wzięłam tabletki i poszłam do siebie. Przeglądnęłam facebooka i stwierdziłam, że wyjdę się przejść. Zawiadomiłam brata i wzięłam ze sobą Ole. Poszłyśmy do parku. Był naprawdę cudny. Wszystko takie tętniące życiem, bujne. Trasy dostosowane do każdego - dla rowerzystów, pieszych, biegających i tych na rolkach czy deskorolkach. Istny raj. Znalazłyśmy ogromny plac zabaw dla dzieci, gdzie oczywiście pomknęła moja siedmioletnia siostra. Ja ubrałam okulary przeciwsłoneczne na oczy i zaczęłam czytać książkę, którą na wszelki wypadek wcisnęłam do torebki. W parku przesiedziałyśmy jakieś dwie godziny, potem poszłyśmy na lody i do domu.
 Akurat kiedy wróciłyśmy nasz brat wychodził. Pożegnaliśmy się krótkim 'cześć'. Nie miałam nic do roboty, więc stwierdziłam, że wezmę długą kąpiel. Zamknęłam drzwi do domu na klucz, siostrze włączyłam telewizor i udałam się do łazienki, z książką oczywiście. Ledwo weszłam do wanny ktoś zadzwonił do drzwi. Zaczęłam klnąć pod nosem. Wyszłam z wanny, owinęłam się ręcznikiem i ociągając się otworzyłam drzwi.
- Hej... - chłopak przede mną zlustrował mnie wzrokiem. - Andi powiedział mi, że mam tu z wami posiedzieć dopóki nie wróci.
- Serio ? Nic o tym nie wiem.
- Powiadasz... dobra nie kazał, ale pozwolił. Markus jestem.
- No okey, to wchodź. Daria.
  I wtedy zorientowałam się, że jestem w samym ręczniku. Szczyt głupoty, żeby iść tak drzwi otwierać. Posłałam Markusowi przepraszające spojrzenie i pobiegłam się ubrać. Włożyłam na siebie jeansowe spodebki i czarną bokserke na ramiączkach. Na szczęście nie zamoczyłam włosów. Zeszłam szybko na dół. Chłopak siedział z moją siostrą oglądając... bajki.
- Chcesz coś do picia, do jedzenia ?
- Piwo, jak macie.
- Mamy, mamy.
  Poszłam do kuchni na poszukiwania. W końcu znalazłam czteropak i zaniosłam Markusowi. Zabrał dwa, jedno dając mi. Fuj. Kalorie, fuj. Ale stwierdziłam, że nie zdradzę się z chorobą i wzięłam puszkę siląc się na lekki uśmiech. Wzięłam też pilota i przełączyłam na mecz. Potem tylko rozsiadłam się obok nich na kanapie i skupiłam się na meczu. Potem włączyliśmy jakiś film na którym zasnęłam. Obudziłam się na ramieniu kolegi mojego brata przy wyłączonym telewizorze. Wyciągnęłam z kieszeni spodenek telefon - druga w nocy. A brata dalej nie było. Przykryłam siostrę kocem, a drugim siebie i Eisenbichlera. Ułożyłam się wygodnie i poszłam dalej spać.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz